Srebrny Błysk Śmierci
– Nieźle- skomentowała Peabody, kiedy wsiadły do windy.
– Owszem- Eve podała teczkę asystentce. Odkodowała policyjną blokadę na drzwiach. – Co można robić przez kilka godzin w hotelu, czekając na odpowiednią chwilę by zabić? – zaczęła się głośno zastanawiać, kiedy weszły do pokoju.- Podziwiać widok z okna, cos zjeść, oglądać filmy? Nie korzystał z łącza hotelowego. Może miał swój osobisty – ciągnęła przechadzając się po salonie. – Zgłosił się do recepcji i potwierdził swoje przybycie.- Weszła do kuchni i uważnie przyjrzała się lekko zakurzonemu blatowi. W zlewie ciągle stały staranie ułożone brudne naczynia. – O szóstej nastawił auto kucharza. Sporo czasu do pojawienia się dziewczyny. Dobra godzina do rozpoczęcia zmiany. Prawdopodobnie dobrze znał rozkład zajęć obsługi hotelowej. Wiedział, że ten apartament zwykle sprzątają około ósmej. Sprawdził kalendarz imprez odbywających się w hotelu. Wiedział o przyjęciu, o zbliżającej się konwencji. W hotelu jest komplet gości więc obsługa na pewno pojawi się później. A co tam, zjem sobie stek. – Podeszła do zlewu.- Prawdopodobnie zjadł przed ekranem, na sofie lub przy stole. Ktoś, kto wynajmuje taki apartament nie jada na stojąco w kuchni. Po kolacji jeszcze deser, potem kawa. Może poklepał się po brzuchu. Odniósł naczynia do kuchni, wstawił do zlewu. Widać, że przywykło samodzielnego życia. Posprzątał po sobie. Nie lubi widoku brudnych naczyń.- Przyjrzała się sztućcom, równo ułożonym obok talerza. Miseczka, kubek, na samej górze spodeczek. Mała piramidka. – Zdaje się, że mieszka sam. Może nawet nie ma domowego androida. Nie mieszka w hotelach, przynajmniej nie cały czas. Kiedy masz do dyspozycji pokojówki, nie sprzątasz po sobie talerzy.
Peabody kiwnęła głowa.
– Wczoraj coś zauważyłam- rzekła. Zapomniałam wczoraj o tym powiedzieć.
– Co takiego?
– W eleganckich hotelach zawsze czekają na gości takie różne drobiazgi. Miniaturowe mydełka, szampony, płyny do kąpieli. Zabrał je.- Asystentka uśmiechnęla się, widząc zaskoczenie na twarzy Eve. – Wiele osób tak robi, ale większość z nich nie zatrzymuje się w hotelu tylko po to, by kogoś zabić.
– Świetne spostrzeżenie. Jest oszczędny albo lubi pamiątki. A ręcznik, szlafroki, jednorazowe pantofle, które zostawiają na noc obok łóżka?
– To w hotelach dają pantofle? Nigdy w takim nie byłam… Ale szlafroki zostały- dokończyła Peabody, zanim przełożona zdążyła ją przywołać do porządku.- Dwa. Szafie, w łazience. Nieużywane. Nie wiem ile ręczników dostaje się w takim miejscu ale, te, które wiszą w łazience, wystarczyłyby dla sześcioosobowej rodziny. Z nich też nikt nie korzystał.
– Użył ręcznika, wcześniej, przed zmianą. Może wziął prysznic po podróży? – mówiła Eve, kierując się w stronę sypialni. – To grzeczny chłopiec, odnosi talerze do zlewu i na pewno myje ręce, kiedy się wysiusia. Przecież przez ponad 5 godzin nie mógł się powstrzymywać.
Zatrzymała się przy sypialnianej łazience, mniejszej wersji tej głównej. Zerknęła na półkę z błękitnego szkła, śnieżnobiałe ręczniki i lśniący sedes, dyskretnie ukryty za szklanymi drzwiczkami.
– Stąd też wszystko zabrał.
– O, tego nie zauważyłam, Sprzątnął cały apartament.
– Po co wydawać pieniądze na mydła i szampony, kiedy tu są za darmo? I to najwyższej jakości.- Eve jeszcze raz rozejrzała się po sypialni, po czym przeszła do łazienki. Pomieszczenie było duże i przestronne. Wanna wielkości małego basenu, osobny prysznic z sześcioma rodzajami natrysku o regulowanej wysokości, suszarka. Kiedyś przez pewien czas mieszkała w jednym z hoteli Roarke’a i wiedziała, że na długiej półce musiała stać cała bateria ekskluzywnych kosmetyków. Tymczasem w apartamencie nie zostało po nich śladu.
Marszcząc czoło podeszła do mosiężnego wieszaka, na którym wisiały 3 grube ręczniki z monogramami.
– Korzystał z tego. Daj torebkę.
– Skąd pani wie że z tego?
– Monogram nie jest na środku, tak jak pozostałe. Używał go. Umył się po tym jak z nią skończył, wytarł dłonie a ponieważ to porządny facet, odwiesił ręcznik na miejsce. Musiała wejść prosto do łazienki, wziąć brudne ręczniki, a powiesić świeże. W tym czasie on się przyglądał, gdzieś tu na nią czekał, przymierzał się. Może w szafie. Dziewczyna bierze brudne ręczniki,, wychodzi, prawdopodobnie rzuca je na podłogę. Podchodzi do łóżka, zaczyna je poprawiać, przygotowuje pościel dla gości. Wtedy on na nią skacze. Wyrywa jej biper, zanim zdążyła nacisnąć guzik alarmu, wyrzuca, tam gdzie go znalazłyśmy.
Reszta rozegrała się na łóżku, pomyślała Eve.
– Nie dał jej najmniejszej szansy. Nie mogła uciec. Nigdzie nie było śladów walki. I tak niewiele by wskórała sama przeciwko takiemu wielkiemu człowiekowi. Pościel się trochę zabrudziła i wymięła, to wszystko. Reszta nietknięta. Dopadł ją tu, w tym miejscu. Przy muzyce.
– To jest najpotworniejsze- mruknęła Peabody. – Cała ta historia przeraża ale najstraszniejsze jest to, że włączył sobie muzykę.
– Kiedy jest już po wszystkim, sprawdza czas. No nieźle, całkiem szybko się uwinąłem. Sukinsyn myje ręce, może się krzywi bo trochę go podrapała, zmienia ubranie, pakuje się, do walizki chowa hotelowe kosmetyki. Potem zbiera z podłogi ręczniki, które tam zostawiła, wynosi apartamentu, wrzuca do jej wózka. Oczywiście nie zamierza zmieniać pościeli, ale po co zostawiać większy bałagan niż to konieczne.
– Wyrachowany bydlak.
– Zgadza się. To łatwa robota. Od czasu do czasu trafia się luksusowy hotel, wszystko zajmuje tylko kilka godzin, a przy tym jesz dobry posiłek, zgarniasz zapas świetnych kosmetyków i niezłą sumkę. Wyobrażam go sobie Peabody, ale nie wyobrażam sobie, kto i dlaczego mu to zlecił.
Eve zamyśliła się. Przed jej oczami pojawiła się Darlene French. Nagle usłyszała odgłos otwieranych drzwi wejściowych. Jedną ręką automatycznie dotknęła broni, drugą dała znak Peabody, by ta odsunęła się pod ścianę. W ułamku sekundy bezszelestnie przemknęła na korytarz. Gotowa do strzału wychyliła się zza rogu.
– Jasna cholera, Roarke! Niech cię wszyscy diabli!- Z niezadowoleniem schowała broń do kabury.- Co ty tu robisz?- zapytała, kiedy zamknął drzwi.
– Szukam ciebie.
– Pokój jest zapieczętowany. To miejsce przestępstwa. Opieczętowane!
Wiedziała, że jej mąż, mający do dyspozycji tylko spryt, szybciej odkodował blokadę, niż ona za pomocą karty dostępu.
– I dlatego kiedy dowiedziałem się, że jesteś na miejscu, od razu domyśliłem się gdzie cię szukać. Witaj Peabody.
– Czego chcesz? – warknęła Eve, nim jej podwładna zdążyła odpowiedzieć na powitanie. – Nie widzisz,że jestem zajęta.
– tak oczywiście wiedziałem o tym. Pomyślałem, ‘że będziesz chciała porozmawiać ztymi osobami, o których wczoraj wspominałaś. Barry Collins jest w domu, ale możesz przesłuchać jego przełożonego. Jest też Sheila Walker, pokojówka, serdeczna przyjaciółka ofiary. Przyszła uprzątnąć szafkę Darlene i oddać jej rzeczy rodzinie.
– Nie wolno jej niczego.
– Tak też jej powiedziałem. Dopiero po tym jak ty to przejrzysz. Poprosiłem żeby zaczekała, bo chcesz z nią porozmawiać.
W Eve jeszcze wrzało, ale w końcu opanowała złość.
– Ile razy mam ci powtarzać że nie potrzebuję twojej pomocy w ustalaniu kolejności przesłuchań.
– Tak, coś o tym wspomniałaś – zgodził się z tak rozbrajającą uprzejmością, że nie wiedziała czy ma dalej na niego warczeć, czy się roześmiać.
– Zaoszczędziłeś mi trochę czasu, więc dziękuję. Powtarzam jeszcze raz, że nie potrzebuję tu ani ciebie, ani nikogo innego dopóki nie skończę.
– Rozumiem, później jeśli będziesz chciała złapiesz mnie przez łącze 0-0-1.
Dobra, nie mamy tu nic więcej do roboty. Porozmawiam z Sheilą Walker.
– Przygotowałem dla ciebie biuro na piętrze konferencyjnym.
– Nie. Pozwól że spotkam się z nimi na ich terenie. Będzie mniej oficjalnie, swobodniej się poczują.
– Skoro tak uważasz. Czeka na ciebie w pomieszczeniu służbowym. Zaprowadzę cię.