Dzień Śmierci
W południe Lisa wyszła na lunch. Ja pracowałam bez przerwy do drugiej trzydzieści, kiedy wreszcie skończyłam. Na kontuarze leżała kolekcja gwoździ, metalowych nakrętek, jedna wystrzelona kula i mała plastykowa buteleczka, w której umieściłam coś, co jak podejrzewałam, było kawałkiem materiału. Przed sobą miałam zwęglony rozczłonkowany szkielet z półkoliście rozłożonymi kośćmi czaszki.
Spis, czyli identyfikacja każdej kości i orzeczenie, czy pochodziła z lewej czy też z prawej strony, zajął godzinę. Następnie zastanowiłam się nad tym, o co zapytałby Ryan. Wiek. Płeć. Rasa. Kto to jest?
Wzięłam do ręki miednicę i fragmenty kości udowych. Ogień zmienił miękką tkankę w czarną warstwę o twardości wyprawionej skóry. To i dobrze i źle. Ochroniło to kości, ale wydostanie ich spod spodu mogło okazać się dość trudne.
Obróciłam miednicę. Ciało po lewej stronie strawił ogień i rozszczepił kość udową. Widać było idealny przekrój stawu panewkowego biodra. Zmierzyłam średnicę główki kości udowej. Była drobna, zwężająca się z jednej strony.
Przyjrzałam się wewnętrznej budowie czaszki tuż pod powierzchnią stawową. Na fragmentach kości występował typowy dla dorosłych wzór plastra miodu, bez grubej linii, która wskazywałaby na niedawno zakończony proces wzrostu. To by się zgadzało z rozwiniętymi korzeniami zębów trzonowych, które zauważyłam już wcześniej. To nie było dziecko.
Przyjrzałam się obu zewnętrznym krawędziom wklęsłości stawu biodrowego i dolnej części nasady kości udowej. Kształt obu kości przypominał ten, jaki tworzy świeca, po której skąpał wosk. Artretyzm. To nie była młoda osoba.
Zaczęłam podejrzewać, że ofiara była kobietą. Pozostałości kości długich miały małą średnicę, tu i ówdzie widać było resztki mięśni gładkich. Skupiłam swoją uwagę na fragmentach czaszki.
Małe kości skroniowe i łuki brwiowe. Ostre krawędzie oczodołów. Kość z tyłu czaszki była gładka, a czaszka mężczyzny byłaby szorstka i o nierównej powierzchni.
Zbadałam kość czołową. Górne końce dwóch kości nosa były na swoim miejscu. Schodziły się pod szerokim kątem wzdłuż linii środkowej, jak wysoka wieża kościoła. Dostrzegłam dwa kawałki górnej kości szczękowej. Dolna krawędź otworu nosowego kończyła się ostro kawałkiem kości wystającym na środku. Nos był wąski i wydatny, twarz symetryczna. Zlokalizowałam kość skroniową i poświeciłam latarką w otwór ucha. Dostrzegłam mały okrągły otwór, przejście do ucha wewnętrznego. Cechy typowe dla rasy białej.
Kobieta. Biała. Dorosła. Starsza.
Powróciłam do miednicy mając nadzieję, że potwierdzą się moje przypuszczenia co do płci i będę mogła precyzyjniej określić wiek. Interesowało mnie zwłaszcza miejsce z przodu, w którym spotykały się obie połówki.
Delikatnie usunęłam zwęgloną tkankę i odkryłam staw łączący kości łonowe, spojenie łonowe. Same kości były szerokie, podobnie jak kąt poniżej. Brzeg każdej wznosił się i kierował w poprzek. Dolna część każdej z nich była smukła i delikatnie odchylona do tyłu. Cechy typowe dla kobiety. Odnotowałam je na formularzu i zrobiłam jeszcze kilka zdjęć polaroidem.
Wysoka temperatura spowodowała skurczenie się chrząstki łączącej i rozdzielenie się kości łonowych wzdłuż linii środkowej. Okręcałam i przekręcałam zwęgloną masę próbując zajrzeć przez otwór. Wyglądało na to, że powierzchnie spojeniowe zostały nienaruszone, ale trudno było ustalić jakiekolwiek szczegóły.
– Wyjmijmy kości łonowe – powiedziałam do Lisy.
Kiedy piła w parę sekund przecięła spojenia łączące kość łonową z resztą miednicy, poczułam zapach palonego ciała.
Staw spojeniowy był pojedynczy, ale łatwo dostrzegalny. Na żadnej z obu kości nie było bruzd. Właściwie obie były porowate, a ich zewnętrzne krawędzie zostały zmienione przez chorobę. Nierówne wyrostki kości wystawały z przodu każdej części. Dostrzegłam też skostnienie w otaczającej miękkiej tkance. Ta pani długo żyła.
Odwróciłam je. Brzuszną część każdej znaczyła głęboka bruzda. I urodziła dziecko.
Znowu sięgnęłam po kość czołową. Światło jarzeniówki ukazało okropny szczegół, którego istnienia domyślałam się już w piwnicy, a potwierdziły to zdjęcia rentgenowskie.
W tym momencie zasmuciłam się nad losem istoty ludzkiej na moim stole. Zastanowiłam się też nad tym, co jej się stało.
Ta kobieta miała co najmniej siedemdziesiąt lat, na pewno była matką, może babcią.
Dlaczego ktoś strzelił jej w głowę i zostawił, by spłonęła w domu w górach?
5
W południe we wtorek kończyłam swój raport. Poprzedniego wieczoru skończyłam sporo po dziewiątej; wiedziałam dobrze, że Ryan będzie chciał znać odpowiedzi na kilka pytań. Dziwne, ale nawet chciałam się z nim spotkać.
Przeczytałam to, co napisałam, i sprawdziłam błędy. Czasami wydaje mi się, że zgoda rodzajów i znaczki akcentów to frankofońskie przekleństwa, wymyślone specjalnie, by utrudnić moje życie. Staram się jak mogę, ale zawsze coś przeoczę.
Oprócz biologicznego profilu ofiary raport zawierał analizę obrażeń. W czasie sekcji udało mi się ustalić, że nieprzezroczyste fragmenty kości udowej spowodowało uderzenie zadane po śmierci. Małe kawałki metalu utkwiły w kości prawdopodobnie wskutek eksplozji zbiornika z propanem. Większość innych uszkodzeń spowodował ogień.
Ale nie wszystkie. Przeczytałam swoje streszczenie.
Rana A jest okrągła, jej większa część jest zachowana. Znajduje się na środku części frontowej, w przybliżeniu dwa centymetry nad gładką częścią kości czołowej między brwiami i 1,2 centymetra na lewo od linii środkowej. Średnica rany wynosi 1,4 centymetra i widać wyraźne, charakterystyczne wgłębienie. Wzdłuż skrajów rany widoczne jest zwęglenie. Rana A odpowiada postrzałowej ranie wlotowej.
Rana B jest okrągła, z charakterystycznym wybrzuszeniem powierzchni zewnętrznej. Średnica od strony wewnątrzczaszkowej wynosi 1,6 centymetra, a 4,8 centymetra od strony zewnątrzczaszkowej. Rana znajduje się w kości potylicznej – 2,6 centymetra powyżej i 0,9 centymetra na lewo od linii ciemieniowej. Miejscowe zwęglenie znajduje się na lewym, prawym i wewnętrznym brzegu rany. Rana B odpowiada postrzałowej ranie wylotowej.
Uszkodzenia spowodowane przez ogień uniemożliwiły rekonstrukcję, ale byłam w stanie poskładać części sklepienia na tyle, by zinterpretować uszkodzenia między ranami wlotową i wylotową.
Klasyczny przypadek. Otrzymała strzał w głowę. Kula przeszyła środkową część czoła, przeszła przez mózg i wyszła z tyłu. To dlatego czaszka nie rozpadła się pod wpływem płomieni. Ujście dla ciśnienia wewnątrzczaszkowego powstało, zanim zadziałało ciepło.
Zaniosłam raport do sekretariatu; kiedy wróciłam, zastałam w moim pokoju Ryana siedzącego naprzeciwko mojego biurka i wpatrującego się w okno za moim krzesłem. Nogi wyciągnął na całą długość pokoju.
– Ładny widok – powiedział.
Pięć pięter pod nami oba brzegi rzeki Świętego Wawrzyńca łączył ze sobą most Jacquesa Cartiera. Maluteńkie samochody pełzły po jego grzbiecie. To był ładny widok.
– Pozwala mi zapomnieć o tym, jak małe jest to biuro. – Prześliznęłam się obok niego, wokół biurka i usiadłam na swoim krześle.
– Rozproszona uwaga może być niebezpieczna.
– Pokryte siniakami golenie sprowadzają na ziemię. – Obróciłam się na krześle i oparłam skrzyżowane nogi o półkę pod oknem. – To stara kobieta, Ryan. Strzał w głowę.
– W jakim wieku?
– Powiedziałabym, że co najmniej siedemdziesięcioletnia. Może nawet siedemdziesięciopięcioletnia. Spojenia łonowe dosyć słabe, ale to cecha indywidualna. Zaawansowany artretyzm i osteoporoza.
Opuścił brodę i uniósł brwi.
– Mów po ludzku, Brennan. Odpuść sobie żargon medyczny.
Jego oczy miały odcień niebieskiego typowy dla ekranu Windows 95.