Molekuły Emocji
POSTAĆ PRAWOSKRĘTNA
Jeśli istnieją dzieci gorszego Boga, to ona jest z pewnością jednym z nich. Tak myślała, dopóki wierzyła, że istnieje ktoś taki jak Bóg. Od ośmiu miesięcy – żaden Bóg, nawet ten gorszy, nie pomyliłby się przecież dwa razy – wierzy jedynie w przeznaczenie, które uczyniło z jej życia przewrotną, tragiczną farsę. Wierzy także lekarzom, którzy niezależnie od Boga i zupełnie ignorując przeznaczenie, przedłużają – jak w jakiejś komputerowej grze – jej życie i są zdumieni, gdy na kolejnych slajdach z tomografu guz w jej mózgu maleje. Wywieszają te slajdy na podświetlonych ekranach i mierzą linijką przypuszczalną długość jej życia. Każdy brakujący od ostatniego skaningu milimetr to dwa, może trzy dodatkowe miesiące. Potem profesor podchodzi do niej, bierze delikatnie w swoje dłonie krótki kikut tego, co miało być jej prawą ręką, i zaczyna opowiadać to, co ona wie, odkąd postawili jej diagnozę: „Glejak wielopostaciowy charakteryzuje się wzrostem naciekającym, intensywną migracją i szybkim szerzeniem się nowotworu w obrębie otaczającej tkanki nerwowej. Następuje naciekanie wzdłuż włókien nerwowych, naczyń krwionośnych, opon miękkich, wokół komórek nerwowych; ten typ wzrostu guza utrudnia całkowitą chirurgiczną resekcję glejaka”. Ona nie ma pojęcia, co to są „opony miękkie”, rozumie, że nie można tego guza wyciąć skalpelem, ale dokładnie wie, że odkąd zaczęła łykać talidomid, to znowu chciałaby chodzić. Nie chodziła od urodzenia. Nie wie, jak to jest samemu przejść od punktu A do punktu B. Ale zawsze tęskniła za punktem B. Odkąd znaleźli glejaka w jej mózgu, zapomniała o punkcie B. Chciała pozostać i trwać jak najdłużej w punkcie A. Po tym, jak stwierdzono brak czwartego milimetra na slajdzie, znowu chce do B. Znowu ma marzenia. Czasami rozmawia o nich w Sieci z takimi jak ona. Marzycielami bez rąk i nóg, przytwierdzonymi do miejsca, w którym ostatnio pozostawiono ich wózek inwalidzki. „Jakie ty masz marzenia?” – zapytał ją kiedyś chłopak z Kanady. Jak to jakie – odpowiedziała – takie jak każdy, chcę wejść na Kilimandżaro i zatańczyć salsę na Kubie. To dużo?! Niech ci będzie, chciałabym chociaż raz przejść o własnych siłach do łazienki i nie sikać w pampersy…
Talidomid… Najbardziej znienawidzony lek na świecie. Wie o nim wszystko. Pochodna kwasu glutaminowego, występuje w dwóch odmianach stereochemicznych, jego postać prawoskrętna wywołuje szkodliwe działanie, a lewoskrętna jest skutecznym lekiem uspokajającym, zsyntetyzowany w 1954 roku przez biochemika koncernu Grünenthal z Akwizgranu, wprowadzony na rynek w 1956 roku w Niemczech, masowo sprzedawany jako „bezpieczny preparat uspokajający, szczególnie dla kobiet w ciąży, nie wpływający na koordynację ruchową i nie upośledzający funkcji układu oddechowego”. Tylko w Niemczech w ciągu jednego roku 1960 sprzedano ponad czternaście i pół tony talidomidu. Jej matka w styczniu 1961 roku wykupiła na receptę przepisaną przez ginekologa osiemset miligramów tego leku. Gdy łykała wieczorami białe tabletki, była z nią w ciąży, chciała spać i chociaż we śnie zapomnieć, że urodzi córkę bez ojca, który stanowczo zażądał, aby ją „usunęła” za dwieście marek u znajomego lekarza. Urodziła się normalnie, ale nie była normalna. Nie miała palców u rąk, miała zniekształcone, o wiele za krótkie nogi, zakończone czymś, co przypominało niewykształcone płetwy. Gdy pierwszy raz modliła się do Boga, aby zapytać, „dlaczego właśnie ona?”, nie mogła złożyć dłoni w modlitwie. Bo ich nie miała. Krótkie, piętnastocentymetrowe kikuty bez dłoni, wyrastające z jej ramion, nie mogły zetknąć się w geście modlitwy. Gdy miała siedem lat, w maju 1968 roku, matka wepchnęła jej wózek inwalidzki do sali sądu w Akwizgranie. Z resztkami rąk bez dłoni i odsłoniętymi na ten dzień nogami bez stóp była koronnym dowodem przeciwko siedmiu mężczyznom z firmy, która w zachłannym dążeniu do zysku, zaniedbując wymagane testy kliniczne, sprzedawała w aptekach nieszczęście. Dzięki dziennikarzom, którzy fotografowali w każdym możliwym zbliżeniu jej kalectwo i przekazali swój materiał na pierwsze strony gazet, stała się najbardziej znaną ofiarą talidomidu. Jednym z ponad dwudziestu tysięcy zdeformowanych dzieci, urodzonych w czterdziestu sześciu krajach na świecie pomiędzy 1956 i 1961 rokiem przez matki zażywające talidomid w czasie ciąży.
Osiem miesięcy temu zdiagnozowano glejaka w jej mózgu. Po chemioterapii straciła najpierw włosy, a potem nadzieję. Dwa miesiące temu profesor wrócił z kongresu w Denver i z lotniska we Frankfurcie zadzwonił do niej w nocy, pytając, czy zgodzi się na leczenie talidomidem. Następnego dnia rano w szpitalu podpisała odpowiednie dokumenty i połknęła pierwszą tabletkę. Wczoraj, po badaniach, dodali jej znowu dwa milimetry życia…